Krótka historia o tym jak straciłem 320GB danych

Wśród informatyków często można usłyszeć powiedzenie, że ludzie dzielą się na osoby, które tworzą kopie zapasowe i te, które dopiero będą. Dużo osób nie wykonuje kopii wcale albo nawet nie wie czym jest kopia zapasowa. W przypadku awarii dysku twardego lub innego nośnika, utrata danych jest bardzo bolesna, o czym przekonałem się na własnej skórze.

Wstęp

Kiedy kupiłem laptopa, wyposażony on był w dysk twardy firmy WD o pojemności 320 GB. Niedługo po tym zakupie postanowiłem zakupić dysk o większej pojemności i większej szybkości obrotowej talerzy. Stary dysk postanowiłem wykorzystać jako przenośny magazyn danych. Zakupiłem w tym celu obudowę z portem USB. Mój przenośny dysk posiadał trzy partycje, z czego dwie zaszyfrowane były wbudowanym w system narzędziem BitLocker. Wczoraj postanowiłem usunąć część danych, które stały się niepotrzebne i usunąć jedną z partycji. Rozpocząłem więc kopiowanie danych z jednej partycji na drugą, kiedy o swojej usterce przypomniał sobie mój laptop, a mianowicie o usterce jednego z portów USB. Problem polega na tym, że czasami, gdy poruszę wtyczkę wpiętą do jednego z portów, urządzenie zostaje odłączone z systemu. I w tym momencie rozpoczęła się tragedia w trzech aktach.

Akt I – uszkodzenie jednej z partycji

Po ponownym podłączeniu okazało się, że partycja na którą dane były kopiowane uległa uszkodzeniu. Rozpocząłem więc próbę odzyskania danych programem testdisk. Po przeskanowaniu całej powierzchni próba spełzła na niczym – dane nie zostały odzyskane ze względu na uszkodzony sektor rozruchowy – zarówno główny, jak i zapasowy. Byłem wówczas w pracy, więc postanowiłem, że dalsze próby odzyskania podejmę w domu, gdy podłączę dysk poprzez interfejs eSATA. Kolejne próby odzyskania danych także się nie powiodły, a próbowałem różnymi programami. Na samym początku próbowałem naprawić system plików narzędziem CHKDSK. Jednakże ten program wesoło informował mnie, że  „Nie można określić wersji woluminu i stanu. Program CHKDSK przerwany.” Testdisk ponownie zawiódł, Zero Assumptions Recovery przeskanował dysk, a następnie przez 3 godziny wisiał na obliczeniach numerycznych – stwierdziłem, że nie ma sensu dalej go trzymać, więc przerwałem odzyskiwanie. GetDataBack for NTFS wykrył ponad 4000 „plików”, ale przy wyświetlaniu ich listy pokazał jedynie pliki związane z samym systemem plików. DiskInternals NTFS/EFS Recovery po pełnym skanowaniu również poległ – znalazł całe 0 plików. Wówczas nadeszło swego rodzaju oświecenie – część danych jest na drugiej partycji, która podczas pobytu w pracy była dostępna bez żadnych problemów. Jakież było moje zdziwienie, gdy ona również stała się niedostępna.

Akt II – uszkodzenie drugiej partycji

W tym przypadku postanowiłem postanowić ponowić całą procedurę, czyli skanowanie ww. programami. Również niewiele to dało. Co jest najciekawsze, partycje dają się odblokować za pomocą hasła, ale dane na nich są niedostępne. System informuje albo, że „Struktura jest uszkodzona lub nieczytelna” lub, że przed użyciem dysku należy go sformatować. Próbowałem jeszcze użyć wbudowanego w system narzędzia do naprawy zaszyfrowanych dysków o nazwie „repair-bde”, ale wymaga ono do działania pliku klucza odzyskiwania, zbioru kluczy albo hasła odzyskiwania. Żadnego z nich nie posiadałem, więc i ta opcja spaliła na panewce. Była już późna pora, więc stwierdziłem, że kolejne próby podejmę następnego dnia.

Akt III – uszkodzenie wszystkich partycji

Z ciekawości postanowiłem wejść na partycję, która nie była zaszyfrowana. I tutaj kolejna przykra niespodzianka – ta partycja jest także nie do odczytania. Takim oto sposobem dane z wszystkich trzech partycji zostały utracone.

Podsumowanie

Pozostaje pytanie: co odpowiada za awarię? Przypadkowe odłączenie dysku czy awaria sprzętowa? Ciężko rozstrzygnąć. Jeżeli było to przypadkowe odłączenie, a dysk jest sprawny – dalej będzie służył jako magazyn danych. W tym drugim przypadku będą dwa wyjścia: przechowywanie mało cennych danych albo dysk pójdzie do kosza. Niecałe dwa dni spędziłem na sprawdzaniu dysku różnymi programami pod kątem uszkodzeń – zarówno tymi udostępnionymi przez producenta, jak i producentów zewnętrznych. Żaden z nich nie wykazał uszkodzeń. Dane S.M.A.R.T. też nie pokazały nic niepokojące. Czas pokaże co było rzeczywistym powodem, bo przy użyciu domowych sposobów raczej nie jestem w stanie tego w 100% stwierdzić. Dysk dalej będzie służył jako magazyn, jednakże przechowywane na nim dane będą już w odpowiedni sposób zabezpieczone. 😉