Jak pisałem miesiąc temu, postanowiłem przetestować przeglądarkę, jaką jest Internet Explorer 11. Zobaczyć co oferuje, jak się zachowuje w codziennym użytkowaniu i co można by jeszcze zmienić. Czy test zmienił moją opinię o przeglądarce?
Dziś mija dokładnie miesiąc od kiedy zacząłem używać Internet Explorera 11 jako domyślnej przeglądarki. Korzystam z Windows 8.1 i w tym systemie przeglądarka ta jest zainstalowana domyślnie, więc nie musiałem nic pobierać. Wystarczyło tylko ustawić ją jako domyślną. Na drugi plan zszedł Google Chrome, z którego korzystałem dotychczas na co dzień. Na początek napiszę to, co mnie ujęło w IE11. Przede wszystkim szybkość działania. Testowałem naprawdę wiele przeglądarek i szybkość działania interfejsu oraz szybkość rysowania stron internetowych w Internet Explorer 11 stoi na naprawdę wysokim poziomie. Nie wiem czy to zasługa zastosowania bardzo dobrej akceleracji sprzętowej, ale strony renderują się naprawdę szybko. Mam nieodparte wrażenie, że całość działa nieznacznie lepiej niż w Google Chrome i o niebo lepiej niż w Mozilli Firefox. W tej ostatniej przy otwarciu kilku kart przeglądarka potrafiła zamarznąć na kilkanaście sekund, co moim zdaniem dyskwalifikuje tego typu produkt z codziennego używania. Co prawda problem sprawia wtyczka Adobe Flash, ale jest to nadal szeroko stosowana technologia i mimo, że dostępne są takie rozwiązania jak tagi audio/video z HTML 5 to nadal niektóre strony wymagają do poprawnego działania obecności wspomnianej wtyczki. Jeśli chodzi o stabilność to jest całkiem dobrze, ale jest co poprawić. W ciągu miesiąca przeglądarka odnotowała 6 awarii, z czego 3 zostały spowodowane przez oprogramowanie zewnętrzne (sterownik grafiki Intel oraz dwukrotnie przez wtyczkę LastPass). Ciekawą funkcją przeglądarki są listy ochrony przed śledzeniem, które pozwalają na zablokowanie połączeń z konkretnymi domenami. Można wykorzystać je do ochrony prywatności poprzez zablokowanie różnego rodzaju serwisów zbierających statystyki, ale wiele użytkowników wykorzystuje je również do blokowania wyświetlania reklam. A minusy? Przede wszystkim bardzo słabe możliwości importu danych z innych przeglądarek. Z Google Chrome udało się zaimportować tylko zakładki. Kreator nie zaoferował ani importu historii przeglądania, ani plików cookie. Kolejnym minusem przeglądarki są wszechobecne paski narzędzi. Przeglądarka nie posiada prostego mechanizmu rozszerzeń i większość dodatków instaluje w przeglądarce dodatkowy pasek narzędzi, które zmniejszają obszar roboczy przeglądarki, jednocześnie nie oferując zbyt wielu funkcji. Poza tym, dodatków do tej przeglądarki jest zatrważająco mało. Oficjalna galeria dodatków składa się głównie z samych wyszukiwarek. Nie znajdziemy tam dodatków pozwalających na informowanie o nowej poczcie, tworzenia notatek czy prezentujących pogodę.
Podsumowując miesiąc przygody z Internet Explorerem 11 muszę powiedzieć, że Microsoft wykonał duży skok do przodu, ale firma nie może spocząć na laurach, bo wiadomo jak taka historia się kończy. Uważam, że przeglądarka jest idealna dla użytkowników rozpoczynających przygodę z internetem lub wymagających prostoty interfejsu użytkownika, gdyż ten we wspomnianym programie jest bardzo minimalistyczny. Mnie, jako zaawansowanemu użytkownikowi brakowało funkcji, do których przyzwyczaiły mnie rozwiązania konkurencji, a także prostego mechanizmu dodatków, które pozwoliłyby mi na łatwe dodanie tych funkcji, których mi brakowało.